Samochód, który jest już na ukończeniu, kupiony pod koniec roku w Las Vegas, przywołuje wiele prywatnych wspomnień. Samochód w wersji Limited S, Ceramic Gray, a jednocześnie w wersji hybrydowej. Trzy siódemki obok siebie w VINie, niczym w kasynie, przyniosły bardzo szybką i bezproblemową naprawę.
Skąd jednak prywatne wspomnienia? Pacifica Hybrid jest bardzo wyjątkowym samochodem, jest to jedyny znany mi minivan, który naładowany do pełna pozwala na przejechanie około 50km na samym prądzie. Użytkowałem taki samochód przez 2 lata, przejechałem kilkadziesiąt tysięcy kilometrów z czego kilkanaście z przyczepą kempingową i to właśnie ten samochód skłonił mnie do spojrzenia na elektryczną motoryzację. Niejednokrotnie pokonaliśmy takim samochodem ponad 100km w ciągu dnia na prądzie (z racji pracy zdalnej, samochód w ciągu dnia mógł się ładować), jeżdżąc ok. 20 tys. km rocznie bywało, że stację benzynową odwiedzaliśmy raz na kwartał. Skrzynia Si-EVT daje dostęp do dużego momentu silników elektrycznych natychmiast, przy czym jest o wiele bardziej ekonomiczna od klasycznego automatu. Z prywatnych obserwacji wynikałoby, że samochód zużywa 20% mniej paliwa w porównaniu z wersją benzynową. Pomimo przebiegu prawie 100 tys. km, w momencie sprzedaży mojego samochodu wciąż były zamontowane fabryczne tarcze i klocki hamulcowe.
Jeśli miałbym wymienić wady, to na pewno miękkie zawieszenie z tyłu, które zapewnia spory komfort, ale jednocześnie nie sprzyja ciągnięciu cięższej przyczepy. Drugim aspektem jest brak schowków przed fotelami drugiego rzędu – chowane fotele są o wiele bardziej przyjazne niż wyciągane, a dla zwolenników LPG brak schowków to problem z umiejscowieniem butli z gazem. Może jednak niekoniecznie potrzebnej w tym modelu?